,, Dlaczego cię nie ma Julio? Stało się coś? Martwię się
Odpisz proszę"
Lysander
,,Dlaczego nie odpisujesz obraziłaś się? Zrobiłem coś źle? :'( "
,,Z każdą godziną niepokoję się coraz bardziej.
Wszystko u Ciebie dobrze?" Odpisz proszę cię!
,,Nie wytrzymam, będę u Ciebie o 13:00. "
Chyba na prawdę się martwi. Zaraz, zaraz. O 13:00? O boże mam 20 minut, a wyglądał jak potwór *o*. Jak poparzona podbiegłam do szafy wyjęłam biały sweter i czarne dżinsy z dziurami i poszłam do łazienki. W miarę zamaskowałam moje wory pod oczami, i zrobiłam cienkie kreski na powiekach. Nałożyłam trochę tuszu na rzęsy, rozczesałam włosy i usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam je i nic nie mówiąc przytuliłam chłopaka.
- Martwiłem się. - powiedział ze smutkiem.
- Przepraszam Lysander, nie mogłam wczoraj zasnąć i zaspałam. Wstałam ledwie pół godziny temu. To miłe, że o mnie pomyślałeś. Dziękuję. - pocałowałam go w policzek.
- Od paru dni myślę tylko o tobie. - powiedział, a moje policzki stały się czerwone.
- Skoro... nie widzieliśmy się cały dzień, to czy moglibyśmy gdzieś razem wyjść? Dzisiaj piątek, lekcje niedługo się kończą, nie ma sensu iść do szkoły. - zaproponował Lys.
- Może do kawiarni? - zapytałam, a on przytaknął. Ubrałam kurtkę i buty, wzięłam pieniądze i wyszliśmy z domu.
W kawiarni nie było prawie nikogo. W sumie się nie dziwę, ludzie są jeszcze w pracy i szkołach. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Opowiedziałam białowłosemu trochę o mnie, a on trochę o sobie. Dowiedziałam się, że jego starszy brat Leo jest chłopakiem Rozalii, a jego rodzice mieszkają na wsi i rzadko się widują. Podobno ma też zespół razem z Kasem.
Około 16:00 wróciliśmy do mnie. Ugotowaliśmy razem obiad cały czas rozmawiając. Później postanowiliśmy obejrzeć jakiś film. Z popcornem usiedliśmy na kanapie, a moja głowa spoczęła na ramieniu chłopaka. Siedzieliśmy tak do wieczora oglądając jeden film po drugim. W końcu odpłynęłam i zasnęłam wtulona w Lysandra. Ten wziął mnie na ręce i zaniósł do pokoju. Otworzyłam oczy i zobaczyłam jak wychodzi.
- Lys, zostań, proszę.. - powiedziałam, a on położył się koło mnie. Przytuliłam się do niego i ponownie zasnęłam.
Następnego dnia obudziłam się wcześnie. Chłopaka nie było. Otworzyłam drzwi, żeby zejść na dół i na kogoś wpadłam. Był to oczywiście Lysio. Miał jeszcze mokre włosy, jednak moją uwagę bardziej przykuł jego nagi, wyrzeźbiony tors. Nie spodziewałam się, że jest taki wysportowany. Chyba trochę za długo się w niego wpatrywałam, bo lekko się zarumienił.
- A więc jednak zostałeś. - powiedziałam z uśmiechem.
- Prosiłaś, to zostałem. - spojrzał na mnie.
- Dobra to ja idę zrobić śniadanie. - skierowałam się w stronę schodów, ale on złapał mnie za ramię.
- Ja idę zrobić coś do jedzenia, a ty się przebież. - powiedział, a ja udałam się z powrotem do pokoju. Ubrałam dżinsową koszulę i białe leginsy. Wyszłam z łazienki i z dołu poczułam zapach naleśników.
*Ten chłopak wie co dobre..* pomyślałam, po czym zeszłam do kuchni. Niestety Lysiek miał już koszulkę... No nie można mieć wszystkiego, ale przynajmniej zrobił dobre śniadanko. Jedliśmy w ciszy. Kiedy skończyliśmy razem pozmywaliśmy.
- Saro, mogę cię o coś zapytać? - przerwał tą niezręczną ciszę.
- Pewnie.
- Kastiel organizuje dzisiaj imprezę i chciałem zapytać czy chciałabyś tam ze mną pójść - powiedział, a ja go przytuliłam.
- Jasne, że chcę. O której ta impreza?
- Dopiero koło 20. Mamy dużo czasu.
- Możemy pójść do parku jeśli chcesz. - zaproponowałam.
- Dobry pomysł. - odpowiedział i zaczęliśmy się zbierać. Dzisiaj jest ciepło więc wzięłam tylko czarną bluzę i wyszliśmy.
W parku po mimo ładnej pogody nie było dużo osób. Spacerowaliśmy rozmawiając spokojnie. W pewnej chwili zobaczyliśmy duży karton w krzakach. Otworzyliśmy go, a w środku siedziały 2 małe króliczki. Lysander od razu podszedł i wziął je na ręce. Jeden był czarny, drugi biały.
- Nie wiem co robić... Nie mogę iść wziąć do domu. Leo ma uczulenie na sierść. - powiedział smutny.
- Mogę je zabrać do siebie, ciocia na pewno się zgodzi. Z resztą i tak prawie nigdy jej nie ma.. - chyba trochę poprawiło mu to humor. Wzięliśmy zwierzątka i wróciliśmy do mojego domu. Lys pobiegł jeszcze do zoologicznego po potrzebne rzeczy. Ułożyliśmy zwierzątka na łóżku i zaczęliśmy przygotowywać im klatkę. Nakarmiliśmy je oraz włożyliśmy do klatki.
Wzięliśmy się za gotowanie obiadu, po czym zaczęliśmy się szykować na imprezę. Nawet białowłosy postanowił ubrać coś innego niż zwykle. Muszę przyznać, że wyglądał nieziemsko w białym garniturze. Ja ubrałam czarną, koronkową sukienkę do kolan. Zrobiłam mocniejszy makijaż niż zwykle, a włosy zostawiłam rozpuszczone. Złapałam chłopaka za rękę i wyszliśmy z domu.
Przed drzwiami Kastiela znaleźliśmy się równo o 20:00. Buntownik otworzył nam drzwi i zaniemówił.
- Ly..Lysander? Czy ty masz na sobie garnitur, czy ze mną już bardzo źle? - pytał z niedowierzaniem.
- On na prawdę ma garnitur. - zaśmiałam się.
- Dobra, właźcie do środka. - powiedział czerwonowłosy i wpuścił nas do domu . Było tam pełno ludzi. Wśród tłumu zauważyłam Rozalię i od razu pociągnęłam Lysa w jej stronę.
- O! Cześć Sara! - krzyknęła i mocno mnie przytuliła.
- Hej, dusisz. - powiedziałam próbując złapać powietrze.
- A ty jesteś... OMG LYSANDER?! - spojrzała wystraszona na białowłosego.
- Aż takie to dziwne? Człowiek się próbuje normalnie ubrać, a wy patrzycie na mnie jakbyście ducha zobaczyli. - zaśmiał się chłopak.
- Pierwszy raz od matury masz garnitur. Nawet na rozpoczęcie roku byłeś w tym co zawsze. - odpowiedziała niemal płacząc ze śmiechu Roza, po czym poszła do Leo.
- Mogę prosić? - przyjaciel złapał mnie za rękę i poprowadził w stronę tłumu. Przetańczyliśmy razem parę szybszych piosenek, następnie wolnego. Przytuleni kołysaliśmy się w rytm muzyki. Chłopak lekko musnął ustami mój policzek. Następnie usta. Lekka czułość po chwili zamieniła się w namiętny pocałunek. Dobrze, że mnie trzymał, bo czułam jak uginają mi się nogi. Oddawałam każdy gest. Po dobrej chwili oderwaliśmy się od siebie. Złożył jeszcze jeden pocałunek na moim policzku i pociągnął mnie w stronę baru.
Usiedliśmy koło Kastiela i jakiejś dziewczyny, chyba Alice. Wypiliśmy po kilka drinków. Bawiliśmy się w najlepsze. Koło 2:00 ludzie zaczęli zbierać się do domów. My, razem z Rozą i Leo postanowiliśmy zostać na noc i rano pomóc w sprzątaniu. W domu buntownika były tylko 2 pokoje gościnne. Mieliśmy spać, ja z Rozalią, a chłopaki razem, ale Leo koniecznie chciał być z białowłosą, więc musiałam dzielić łóżko z Lysandrem. W sumie taka opcja bardziej mi się podoba. Chwiejnym krokiem udaliśmy się w stronę pokoju. Lys ściągnął ubranie i położył się na łóżku w samych bokserkach. Mi nie chciało się rozbierać, więc położyłam się w sukience. Przytuliłam go, a on lekko się odchylając złączył nasze usta.
- Kocham Cię. - powiedział patrząc mi w oczy.
- Ja Ciebie też. - ponownie wtuliłam się w niego i zasnęłam.
Około 16:00 wróciliśmy do mnie. Ugotowaliśmy razem obiad cały czas rozmawiając. Później postanowiliśmy obejrzeć jakiś film. Z popcornem usiedliśmy na kanapie, a moja głowa spoczęła na ramieniu chłopaka. Siedzieliśmy tak do wieczora oglądając jeden film po drugim. W końcu odpłynęłam i zasnęłam wtulona w Lysandra. Ten wziął mnie na ręce i zaniósł do pokoju. Otworzyłam oczy i zobaczyłam jak wychodzi.
- Lys, zostań, proszę.. - powiedziałam, a on położył się koło mnie. Przytuliłam się do niego i ponownie zasnęłam.
Następnego dnia obudziłam się wcześnie. Chłopaka nie było. Otworzyłam drzwi, żeby zejść na dół i na kogoś wpadłam. Był to oczywiście Lysio. Miał jeszcze mokre włosy, jednak moją uwagę bardziej przykuł jego nagi, wyrzeźbiony tors. Nie spodziewałam się, że jest taki wysportowany. Chyba trochę za długo się w niego wpatrywałam, bo lekko się zarumienił.
- A więc jednak zostałeś. - powiedziałam z uśmiechem.
- Prosiłaś, to zostałem. - spojrzał na mnie.
- Dobra to ja idę zrobić śniadanie. - skierowałam się w stronę schodów, ale on złapał mnie za ramię.
- Ja idę zrobić coś do jedzenia, a ty się przebież. - powiedział, a ja udałam się z powrotem do pokoju. Ubrałam dżinsową koszulę i białe leginsy. Wyszłam z łazienki i z dołu poczułam zapach naleśników.
*Ten chłopak wie co dobre..* pomyślałam, po czym zeszłam do kuchni. Niestety Lysiek miał już koszulkę... No nie można mieć wszystkiego, ale przynajmniej zrobił dobre śniadanko. Jedliśmy w ciszy. Kiedy skończyliśmy razem pozmywaliśmy.
- Saro, mogę cię o coś zapytać? - przerwał tą niezręczną ciszę.
- Pewnie.
- Kastiel organizuje dzisiaj imprezę i chciałem zapytać czy chciałabyś tam ze mną pójść - powiedział, a ja go przytuliłam.
- Jasne, że chcę. O której ta impreza?
- Dopiero koło 20. Mamy dużo czasu.
- Możemy pójść do parku jeśli chcesz. - zaproponowałam.
- Dobry pomysł. - odpowiedział i zaczęliśmy się zbierać. Dzisiaj jest ciepło więc wzięłam tylko czarną bluzę i wyszliśmy.
W parku po mimo ładnej pogody nie było dużo osób. Spacerowaliśmy rozmawiając spokojnie. W pewnej chwili zobaczyliśmy duży karton w krzakach. Otworzyliśmy go, a w środku siedziały 2 małe króliczki. Lysander od razu podszedł i wziął je na ręce. Jeden był czarny, drugi biały.
- Nie wiem co robić... Nie mogę iść wziąć do domu. Leo ma uczulenie na sierść. - powiedział smutny.
- Mogę je zabrać do siebie, ciocia na pewno się zgodzi. Z resztą i tak prawie nigdy jej nie ma.. - chyba trochę poprawiło mu to humor. Wzięliśmy zwierzątka i wróciliśmy do mojego domu. Lys pobiegł jeszcze do zoologicznego po potrzebne rzeczy. Ułożyliśmy zwierzątka na łóżku i zaczęliśmy przygotowywać im klatkę. Nakarmiliśmy je oraz włożyliśmy do klatki.
Wzięliśmy się za gotowanie obiadu, po czym zaczęliśmy się szykować na imprezę. Nawet białowłosy postanowił ubrać coś innego niż zwykle. Muszę przyznać, że wyglądał nieziemsko w białym garniturze. Ja ubrałam czarną, koronkową sukienkę do kolan. Zrobiłam mocniejszy makijaż niż zwykle, a włosy zostawiłam rozpuszczone. Złapałam chłopaka za rękę i wyszliśmy z domu.
Przed drzwiami Kastiela znaleźliśmy się równo o 20:00. Buntownik otworzył nam drzwi i zaniemówił.
- Ly..Lysander? Czy ty masz na sobie garnitur, czy ze mną już bardzo źle? - pytał z niedowierzaniem.
- On na prawdę ma garnitur. - zaśmiałam się.
- Dobra, właźcie do środka. - powiedział czerwonowłosy i wpuścił nas do domu . Było tam pełno ludzi. Wśród tłumu zauważyłam Rozalię i od razu pociągnęłam Lysa w jej stronę.
- O! Cześć Sara! - krzyknęła i mocno mnie przytuliła.
- Hej, dusisz. - powiedziałam próbując złapać powietrze.
- A ty jesteś... OMG LYSANDER?! - spojrzała wystraszona na białowłosego.
- Aż takie to dziwne? Człowiek się próbuje normalnie ubrać, a wy patrzycie na mnie jakbyście ducha zobaczyli. - zaśmiał się chłopak.
- Pierwszy raz od matury masz garnitur. Nawet na rozpoczęcie roku byłeś w tym co zawsze. - odpowiedziała niemal płacząc ze śmiechu Roza, po czym poszła do Leo.
- Mogę prosić? - przyjaciel złapał mnie za rękę i poprowadził w stronę tłumu. Przetańczyliśmy razem parę szybszych piosenek, następnie wolnego. Przytuleni kołysaliśmy się w rytm muzyki. Chłopak lekko musnął ustami mój policzek. Następnie usta. Lekka czułość po chwili zamieniła się w namiętny pocałunek. Dobrze, że mnie trzymał, bo czułam jak uginają mi się nogi. Oddawałam każdy gest. Po dobrej chwili oderwaliśmy się od siebie. Złożył jeszcze jeden pocałunek na moim policzku i pociągnął mnie w stronę baru.
Usiedliśmy koło Kastiela i jakiejś dziewczyny, chyba Alice. Wypiliśmy po kilka drinków. Bawiliśmy się w najlepsze. Koło 2:00 ludzie zaczęli zbierać się do domów. My, razem z Rozą i Leo postanowiliśmy zostać na noc i rano pomóc w sprzątaniu. W domu buntownika były tylko 2 pokoje gościnne. Mieliśmy spać, ja z Rozalią, a chłopaki razem, ale Leo koniecznie chciał być z białowłosą, więc musiałam dzielić łóżko z Lysandrem. W sumie taka opcja bardziej mi się podoba. Chwiejnym krokiem udaliśmy się w stronę pokoju. Lys ściągnął ubranie i położył się na łóżku w samych bokserkach. Mi nie chciało się rozbierać, więc położyłam się w sukience. Przytuliłam go, a on lekko się odchylając złączył nasze usta.
- Kocham Cię. - powiedział patrząc mi w oczy.
- Ja Ciebie też. - ponownie wtuliłam się w niego i zasnęłam.